Włochy - wzdłuż zachodniego wybrzeża część 1
Do Włoch wybraliśmy się w czerwcu 2019 roku. Nie chcieliśmy być uzależnieni od narzuconych terminów, miejsc i tras więc całą wycieczkę zaplanowaliśmy sami. Plany mają to do siebie, że czasem coś je krzyżuje i tak też było - musieliśmy wylecieć dzień później i skrócić wizytę w pierwszym mieście. Dostępny lot był z Modlina co nie stanowiłoby problemu, gdyby nie... inwazja komarów. W ciągu piętnastu minut spaceru z peronu do hotelu użarło mnie więcej komarów niż przez całe poprzednie lato. Chmury tych małych skubańców latały nawet w sklepie. Na szczęście nie popsuło to nam humorów i następnego dnia rano stawiliśmy się na lotnisku gotowi na nową przygodę, która zaczęła się w Neapolu. Zaplanowane były tylko noclegi (Gaeta, Rzym, Tuscania, Grosseto, Piza) reszta zależała tylko od nas.
Trasa wycieczki
W Neapolu wynajęliśmy małe autko co jak się później w małych, wąskich, Włoskich uliczkach okazało, bardzo dobrym pomysłem. Zaczęliśmy od zaparkowania go i ruszyliśmy.. jeść. No cóż.. w końcu to Włochy ;) Tu wypiliśmy pierwszą kawkę, zjedliśmy pierwsze ciacho i pierwszą pizzę... Same bardzo pozytywne doświadczenia :) Pozytywnym i ciekawym doświadczeniem była wizyta w Sotteranea - tzw. podziemia Neapolu czyli gęstą i złożoną siatkę tuneli i jaskiń znajdującą się pod dzisiejszym Neapolem - można zachwycić się tym miejscem. Wielkość grot jest wprost proporcjonalna do wielkości stojących nad nimi kamienic co potęguje wrażenie. Ta przestrzeń powstała w skutek wydobycia torfu. Przez całą swoją egzystencję była wykorzystywana na wiele sposobów, głównie jako akwedukt, wysypisko śmieci oraz schron, w okresie II wojny światowej stać się, dla miejscowej ludności.
Spacerując po uliczkach Neapolu mieliśmy trochę mieszane uczucia - z jednej strony piękne uliczki, klimatyczne knajpki, zapach kawy... z drugiej hałas, klaksony, tłok i śmieci. Nie wiedzieliśmy jeszcze wtedy, że za chwilę, niecałe 100 km dalej znajdziemy się w innym, pachnącym jaśminem świecie.
Gaeta, małe portowe miasto u wybrzeża morza Tyrreńskiego, zachwyciła nas architekturą i przyrodą. Wschodnia, starsza część miasta oddzielona jest od reszty miasta górą i parkiem Orlando. Na szczególną uwagę zasługuje grota del Turco i Kaplica Świętego Krzyża - należą one do zespołu sanktuarium Montagna Spaccata.
Według legendy niezwykłe położenie kaplicy nad skalną, sięgającą morza szczeliną jest związane z momentem śmierci Chrystusa. Wtedy to rozdarła się zasłona Świątyni Jerozolimskiej, a wraz z nią ziemia popękała w kilku miejscach. W jaskini można też zobaczyć ciekawą formę skalną wyglądającą jak odciśnięta dłoń, która miała należeć do Turka, który w czasie najazdów zapuścił się w te okolice.
Zachęcamy też do spaceru Via dell'Indipendenza - długą wąską uliczką, z ciekawym muralem, mnóstwem sklepów i miejsc gdzie można coś zjeść. Zupełnie przypadkiem trafiliśmy na odbywający się akurat tu festiwal food tracków. Nie wiem jak dla tubylców, ale dla turysty całe mnóstwo stoisk z włoskim jedzeniem to jak wizyta w wesołym miasteczku dla dziecka...
Tego dnia zrobiliśmy prawie 28 tysięcy kroczków - większość z nich w towarzystwie wszechobecnego zapachu jaśminu.
Droga do Kaplica Świętego Krzyża

CDN...
Termin wycieczki: czerwiec-lipiec
Czas trwania: 9 dni
Budżet: średni